poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział 18: " That's impossible"




      Obudziłam się na leżaku na podwórku. Jakimś cudem byłam przykryta kocem. Z kuchni dochodził zapach kawy. Była 10.30. 10.30!! Za 1,5 godziny mam być w studiu. Zerwałam się szybko na nogi, co nie było zbyt dobrym ruchem. Pomimo pulsujących mocno skroni, pobiegłam do kuchni.
- Mam 1,5 godziny. Jezu, a łeb mi pęka.
- Zrobię ci coś na wynos. Leć się szykuj.
- Dziękuję, jesteś aniołem - cmoknęłam Anę w policzek.
   Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i zbiegłam na dół. Złapałam jabłko i kawę.
- Na blacie leżą klucze, weź sobie. Ja muszę lecieć. Pa - wybiegłam z domu.

     Wsiadłam do taksówki, modląc się, żeby nie było korków. Niestety były. W trakcie tego czekania zadzwoniłam do babci. Pod studio zajechałam pięć minut przed czasem. Uff, zdążyłam. Dziś jak się okazało miałam próbę z młodym muzykiem, który tłumaczył wszystko, co dotyczyło mojej piosenki. Pod koniec próby przyszedł kierownik studia w celu wysłuchania mnie.
- Jesteś niezwykle utalentowana...
- Courtney, Courtney Smith - dokończyłam za niego.
- Smith?
- Tak.
- Dobrze, poćwiczcie jeszcze trochę.
 Wyszedł zmieszany. Byłam nieco zdziwiona. Gdy usłyszał, jak się nazywam, cały zesztywniał. Dziwne...
   Jakieś pół godziny później, byłam wolna. Udałam się do domu, ciągle zakrzątając swoje myśli tym mężczyzną. Weszłam do kuchni, gdzie leżał liścik: Hej, wróciłam do siebie. Pomyślałam, że chcesz trochę pobyć z Zaynem. Ana.
Spojrzałam na zegarek - 15.20. Przebrałam się szybko i pojechałam do kampusu chłopaków. Było dosyć cicho jak na nich. 'Hej' krzyknęłam, wtedy zrobił się chaos. Wszyscy zbiegli i dosłownie się na mnie rzucili. W rezultacie zabrakło mi powietrza i zaczęłam się krztusić.
- Nic ci nie jest? - spytał Louis.
- W porządku, co to było?
- Stęskniliśmy się - wzruszył niewinnie ramionami Harry.
- Aha, gdzie mój chłopak?
- Tutaj - stał na schodach z szerokim uśmiechem.
Podeszłam do niego i mocno się wtuliłam.
- Ja też tęskniłem - szepnął mi do ucha.
- Możemy porozmawiać?
- Jasne, chodź - pociągnął mnie za rękę do swojego pokoju.
Opowiedziałam mu wszystko po kolei, a on słuchał w skupieniu. Gdy doszłam do krótkiej rozmowy z kierownikiem, lekko się zawachałam.
- Jak się nazywa szef całego zarządu?
- Austin Smith.
- Że co?!
- Austin Smith - odpowiedział zdezorientowany, ale chyba zrozumiał o co chodzi, bo złapał się za włosy, lekko je mierzwiąc - kurde, nie wiem co powiedzieć.
- Czy to...czy to możliwe? Wybacz Zayn, ale nie mogę śpiewać.
- Courtney, poradzimy sobie,hm? Uwierz mi Austina nie interesuje to, co się z nami dzieje. To znaczy, nie będziesz musiała się z nim widywać, jak coś, pójdzie twój manager.
- Zayn, dlaczego to robisz? Dlaczego ci tak zależy? - przerwałam mu.
- Bo cię kocham, a ty masz talent.
- To nie wystarcza, bo ja w siebie nie wierzę i nie chcę się sprzedawać jak te wszystkie gwiazdeczki - spuścił głowę, a kąciki ust mu drgnęły- przepraszam, nie to miałam na myśli. Ugh, może lepiej już pójdę.
- Nie, poczekaj. Wiem co miałaś na myśli, sam przez to przechodziłem. Jestem przy tobie, uszanuję twoją decyzję, ale daj sobie szansę. Nie rozmawiajmy już o tym - otarł mi łzy, które zdążyły mnie zalać. - chodź.

    Leżeliśmy wtuleni w siebie, słuchając w ciszy muzyki. Miałam mętlik w głowie, ale wiedziałam, że ma rację. Dostałam szansę i powinnam ją wykorzystać, ale boję się. Najzwyczajniej w świecie się boję.Zamknęłam oczy i zasnęłam.

_______________________________________________________
Wyszło, jak wyszło. Komentujcie proszę, bo mi smutno...Kolejny rozdział za dwa komentarze!!!!

czwartek, 13 czerwca 2013

;)





   Nowy rozdział, mam nadzieję, pojawi się niedługo. Przykro, ale nie czułam motywacji i potrzeby. Wierzę, że komuś się to podobało i będzie dalej. No cóż, zapraszam też na moją drugą stronkę trustyoursenses.blogspot.com , gdzie mam troszkę lepszą koncepcję. Jak mówiłam, nowy rozdział niebawem.