piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 21 : ' Don't do that again '





       Siedział skulony na schodkach. Na odgłos otwieranych drzwi zerwał się z miejsca.
- Courtney...ja naprawdę nie chciałem...
- Nie chciałeś, ale zraniłeś.
- I tego żałuję. Nie wybaczę sobie zranienia kobiety, którą kocham całym sercem, jeśli ona mi nie wybaczy.
Podeszłam i wtuliłam się w niego.
- Nie rób tego więcej - szepnęłam.
- Nie zrobię. Przejdziemy się?
- Chodźmy.
 Szliśmy za rękę, w milczeniu. Nie potrzebne były słowa, każdy z nas musiał to przetrawić w ciszy.
- O której po ciebie jutro przyjechać?
- Zayn... jutro idę do szkoły.
- No właśnie o tym mówię.
- Wybacz, ale wolę pojechać sama. Nie chcę wyrobić sobie opinii, bo jestem z tobą.
- Ale oni i tak o nas wiedzą.
- Proszę, nie nalegaj.
- Skoro tak chcesz... - spuścił głowę.
- Możesz po mnie przyjechać o 15 to pojedziemy razem do studia, jeśli nie jesteś wtedy zajęty.
- Zaczynam wieczorem, więc zdążę cię posłuchać.
- Dziękuję - przystanęłam i się w niego wtuliłam - nie kłóćmy się już więcej. Ta atmosfera jest okropna.
- Tak...masz rację.

     Weszliśmy do domu i położyliśmy się spać. Mówiłam, że chcę zostać sama, ale Zayn nie chciał mnie zostawić samej. Dziękuję mu za to, bo w głębi chciałam, by był teraz przy mnie. Niedługo wyjeżdża - nie będzie łatwo.
Rano obudziłam się dość niewyspana. Wstałam z łóżka i zeszłam, żeby się napić. Mulat wyszedł z kuchni z lekkim uśmieszkiem.
- Jak się czujesz?
- Dobrze.
- Super. Jedz szybko, ubieraj i uciekaj do szkoły - cmoknął mnie w usta.
- Zayn, poradzę sobie, nie mam pięciu lat.
- Wiem, ale cię kocham i się o ciebie martwię.
Chwilę później umyta i ubrana byłam gotowa iść do szkoły. Posłałam soczystego buziaka dla Malika i wyszłam. Z Aną umówiłam się pod szkoła. Tak, chodzimy do tej samej. Sean też. Ciekawe jak się mają sprawy między nimi. Dawno rozmawiałyśmy. Chwilę potem stałam przed dosyć dużym budynkiem z flagą Wielkiej Brytanii zwisającą z filarów. Podbiegła do mnie Ana.
- Hej, co ty taka smutna? Rok szkolny się zaczął, trzeba tryskać radością.
- Zapomniałam, jak zabawna potrafisz być. Gdzie Sean?
- Och, czeka już w środku, wiesz jak to chłopacy - uśmiechnęła się szeroko - Będziemy w jednej klasie, przeniosłam się.
- To cudownie, nie mogę się już doczekać. Chodźmy do środka.
W środku czekał na nas wcześniej wspomniany chłopak. Przystojny, uśmiechnięty.
- Siemka przystojniaku.
- No hej śliczna. Jak leci?
- Super, trochę zabiegana ostatnio jestem. A właśnie, kiedy konkurs?
- Za tydzień, ale chyba nie wystąpimy. Austin skręcił kostkę, bez niego nie damy rady, ale trudno. O, zaczyna się.
Weszliśmy do auli, gdzie dyrektor zaczynał krótkie przemówienie. Głową szkoły był dosyć młody i niczego sobie mężczyzna. Dzięki temu może w szkole nie będzie drętwo. Później poprowadzili nas do klas na rozpoczęcie z wychowawcami. Była nią kobieta średniego wieku, nic szczególnego. Po jakichś 2 godzinach było po wszystkim. Cała nasza trójka poszła do Starbucksa na kawę. Mmm, przepyszne mają tam latte.
- Wiecie, nie mam dziś zbyt dużo czasu.
- A co? Przecież z Zaynem spędzasz całe dnie, niech da nam się tobą nacieszyć. - skwitował Sean.
- Zabawne. Nie, po prostu dzisiaj nagrywam piosenkę, nic takiego.
- Och.
  Tyle zdołali z siebie wydobyć. Oczywiście Ana o wszystkim wiedziała wcześniej, lecz nie Sean. Chwila jego zaskoczenia uległa teraz pociesze, że ma utalentowaną nie tylko tanecznie przyjaciółkę. Dureń. Wcześniej nie był taki. Wydawał się poważny, no cóż. Pogawędziliśmy jeszcze chwilę i wróciłam do pustego domu. Oczywiście zorientowałam się, że nie wzięłam ze sobą telefonu, skutek : kilkanaście nieodebranych połączeń i 5 wiadomości. Przeczytałam ostatnią:

" Halo! Co się z tobą dzieje? Porwali cię? Zawsze wiedziałem, że szkoła jest zła. Odezwij się xo " 

 Szybko wystukałam odpowiedź i poszłam przygotować się do wyjazdu do studia. Godzinkę później jechałam z Zaynem jego samochodem. Był podekscytowany całą tą sprawą, a ja modliłam się w duchu, żeby nagrania trwały tylko dziś, no i żeby wszystko ładnie wyszło w końcowym etapie. Gdy weszłam do środka wydało mi się tu strasznie cicho.
- Trzymamy za ciebie kciuki.
- Jak to my?
- Nie odpuścilibyśmy takiej okazji - powiedział Liam, wyłaniający się zza filaru wraz z innymi.
- Och, kocham was - przytuliłam każdego, a Zayna lekko pocałowałam. I weszłam do pokoju. Za szybą stali chłopcy i Chris. No to zaczynamy. Nałożyłam słuchawki i dałam ponieść się muzyce. Musiałam poprawić jeden moment i usłyszałam wesołe 'Mamy to'. A więc udało się, to już za mną. Teraz trzeba czekać na publikację i promocję. Wyszłam z sali, znowu cisza. Tylko mój przystojniak oparty o ścianę.
- To kiedy nagrywamy duet?
Podbiegłam do niego i wpiłam się w jego usta. Brakowało mi tego.
- Wow. To było cudowne - stwierdził.
- Piosenka czy pocałunek?
- Oba - cmoknęłam go jeszcze raz. - pozwól, że cię gdzieś zabiorę.
- Gdzie?
- Niespodzianka - uśmiechnął się cwaniacko.
- Prowadź - zaśmiałam się.

  W drodze w nieznane miejsce napisałam do Any. ' Piosenka skończona. Jestem w siódmym niebie. '
Po kilkunastu minutach zatrzymaliśmy się w , na pierwszy rzut oka, ustronnym miejscu. Pierwsza moja myśl- ale tu pięknie. Była to Tamiza, ale w cichym, lekko oświetlonym miejscu. Stałam jak wryta z powodu tego cudnego widoku. Zayn przytulił mnie od tyłu, pozwalając mi zachwycić się krajobrazem.
- Pięknie tu.
- Tak, kocham tu przychodzić.
  Gdy mulat poszedł po koc, zrobiłam szybko zdjęcie. ' Great day. Thank you my love xoxo'
Zjedliśm owoce, poprzytulaliśmy się. Potrzebne nam to było. Wczorajszy dzień i kilka poprzednich nie były usłane różami. Ale znów wszystko jest dobrze, mam taką nadzieję. Było cudownie. Dopóki nie usłyszałam dzwonka w moim telefonie.
- Tak?...Gdzie?...Nie jestem sama...Dobrze powiem...Zobaczę co da się zrobić...Pa
Jest imprezka u Any, zawieziesz mnie?
- Jeśli tego chcesz...
- Wiesz, że nie chcę, ale znasz Anę. Ona nie odpuści. Wpadniesz po próbie?
- Ale to będzie dłuuga próba.
- A to długa imprezka.
- Ktoś musi cię pilnować - zaśmiał się niewinnie.
- Ha.Ha.Ha. Nie powiem kto kogo powinien pilnować. Mieszkasz z czterema innymi facetami. To jest dziwne.
- To przeprowadzę się do ciebie - uśmiechnął się z satysfakcją.
- Koniec pogawędek, jedziemy - zbyłam go.

   Zajechałam pod dom Any, gdzie już było słychać odgłosy zabawy.
- Czekam na ciebie później. Pa - cmoknęłam go w policzek.
Weszłam do domu, gdzie impreza rozkręcała się na dobre.
- Hej - przytuliła mnie - jesteś sama? Gdzie Zayn?
- Praca. Wpadnie później.
- Ok, masz drinka i chodź w tany/
No i tak się zaczęło. Tańczyłam dużo z kolegą Seana. Świetnie się ruszał. Z Seanem też dzieliłam kilka tańców. Wypić w sumie mało wypiłam, przecież jutro idę do szkoły. Koło północy przyjechał Malik. Oczywiście niemałe zdziwienie. W końcu to bożyszczy nastolatek z One Direction. Na powitanie mocno mnie pocałował. Aha, ja już znam te numery. Długo nie zostalismy. Po drugiej byliśmy w domu. Oboje byliśmy zmęczeni i każdy wrócił do siebie. Poza tym jutro ja idę do szkoły, a chłopcy mają próby. Szybko się umyłam i zasnęłam.
  

sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 20 : ' That's not your business '




     Obudziłam się sama, w łóżku. Na poduszce obok leżała króciutka wiadomość : Musiałem jechać na próbę. Zadzwonię później, Zayn xoxo. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu: 2 połączenia nieodebrane i wiadomość ' Pamiętaj o 13-tej podpisujesz umowę '. Wyskoczyłam szybko z łóżka, miałam tylko dwie godziny. Wzięłam prysznic, ubrałam się, pakując w biegu torebkę. Postanowiłam, że zjem na mieście. W trakcie jazdy zadzownił Zayn. Zatrzymałam się w malutkiej knajpce, by zjeść posiłek. Zamówiłam sałatkę z kurczaka i latté na wynos. Chwilę potem czytałam umowę co do promocji mnie i mojej piosenki. Wyglądało to całkiem ciekawie. Nie był to zobowiązujący kontrakt, co mi się podobało. Po kilku minutach czytania, podpisałam wszystkie dokumenty. Chwilę później do sali wbiegli chłopcy. Nie obyło się bez przytulasków, żartów i zdziwienia co ja tu w ogóle robię. Po jakimś czasie wszyscy pojechaliśmy do mojego domu. Chłopcy gadali jak najęci. I jak tu ich nie kochać? Kolejne kilka godzin spędziłam niesamowicie grając z nimi na Xboxie. Niestety musiałam zejść na ziemię - jutro rozpoczęcie roku szkolnego.
     Nie wyobrażałam siebie w szkole. Tyle się wydarzyło, wybiłam się z tego rytmu uczennicy. Choć w sumie poznam nowych ludzi. Ale teraz mam Zayna, spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, a do tego jeszcze moja piosenka. Trudno, to nieuniknione. Tylko jak powiedzieć, że jestem trochę zmęczona.. Nagle zadzwonił telefon.
- Halo..ok, zaraz będziemy...pa. Chłopaki słuchajcie, El zaprasza na imprezkę. Courtney, jedziesz?  - spytał Louis.
- Nie dzięki, muszę się wyspać. Jutro idę do szkoły. Może następnym razem.
- To ja też zostanę, później do was dojadę - stwierdził Zayn.
- Widzisz Courtney, i tak się nie wyśpisz - zaśmiał się Harry.
- Głomb - zaśmiałam się.
- Dobra, to my spadamy. Na razie.
    I tyle ich było widać, nastała cisza. Wtuliłam się w Zayna i tak staliśmy.
- Mogłeś z nimi jechać, ja i tak padam z nóg.
- Wolę patrzeć jak ty padasz z nóg ze zmęczenia niż oni w wyniku procentów - uśmiechnął się i pocałował.
- Idę się wykąpać - stwierdziłam.
- Dobrze, zaraz przyjdę do ciebie.

 *Zayn*

Niesamowite jak ta dziewczyna mnie zmieniła. Wolę tu teraz stać z papierosem w ręku, w samotności niż bawić się w najlepsze. Kocham ją jak jeszcze nikogo i czuję, że mógłbym dla niej zrobić wszystko. Od jutra sielanka się skończy. Ona idzie do szkoły, ja zaczynam intensywniejsze próby. Jestem pełen obaw, co do tego, kryzys jest niemal nieunikniony. Nie chcę jej stracić.

*Courtney*

Zdążyłam się wykąpać, choć w wannie siedziałam dobre 30 minut. Przebrałam się i zeszłam na dół. Znalazłam go na podwórku z papierosem w ręku. Nie usłyszał moich kroków, czymś bardzo zaabsorbowany.
- Jesteś na mnie zły?
- Nie, dlaczego tak myślisz? - zaskoczony spytał, jakby wybudzony z transu.
- Siedzisz tu od dobrych 40 minut, czekałam na ciebie.
- Przepraszam, zamyśliłem się. No, chodź tu do mnie - usiadłam mu na kolana i zmarszczyłam lekko nos.
- Ile spaliłeś? - spytałam ze zmartwieniem.
- Nie wiem, nie liczyłem.
- Zayn?
- Nie wiem, cholera wie. To moje zdrowie, nie czepiaj się. Chyba nie będziesz mi mówić ile mogę spalić fajek!
- Nie wierzę. Co ci jest? Co ci wstąpiło do głowy? - wyszłam z podwórka i usiadłam rozdygotana na oparciu kanapy. 
Cokolwiek miał na myśli, nie postąpił fair. Ja się tylko o niego martwiłam. Nie panowałam nad swoimi emocjami. Otępiała poszłam do sypialni. Po chwili Malik wszedł do owego pomieszczenia.
- Przepraszam cię. Nie wiem dlaczego to powiedziałem.
- Czyli jednak tak myślałeś. Super. Przepraszam, że się o ciebie martwiłam! Przecież to, że jesteś moim chłopakiem, nie znaczy, że mnie obchodzisz!
- To nie tak.. Po prostu boję się przyszłości...
- Aha, to jest powód, by się na mnie wyżyć! Brawo.
- Przepraszam, ja naprawdę...
Podeszłam do niego i go pocałowałam.
- Idź już. Chyba jednak ta druga opcja jest ciekawsza.
    
     Siedziałam oparta o drzwi, załamana zaistniałą sytuacją. Dlaczego tak się to potoczyło? Przecież ja go kocham! To nie powinno mieć miejsca. Potrzebuję spaceru. Narzuciłam szybko kurtkę i wyszłam. Już na progu doznałam zaskoczenia...