sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 20 : ' That's not your business '




     Obudziłam się sama, w łóżku. Na poduszce obok leżała króciutka wiadomość : Musiałem jechać na próbę. Zadzwonię później, Zayn xoxo. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu: 2 połączenia nieodebrane i wiadomość ' Pamiętaj o 13-tej podpisujesz umowę '. Wyskoczyłam szybko z łóżka, miałam tylko dwie godziny. Wzięłam prysznic, ubrałam się, pakując w biegu torebkę. Postanowiłam, że zjem na mieście. W trakcie jazdy zadzownił Zayn. Zatrzymałam się w malutkiej knajpce, by zjeść posiłek. Zamówiłam sałatkę z kurczaka i latté na wynos. Chwilę potem czytałam umowę co do promocji mnie i mojej piosenki. Wyglądało to całkiem ciekawie. Nie był to zobowiązujący kontrakt, co mi się podobało. Po kilku minutach czytania, podpisałam wszystkie dokumenty. Chwilę później do sali wbiegli chłopcy. Nie obyło się bez przytulasków, żartów i zdziwienia co ja tu w ogóle robię. Po jakimś czasie wszyscy pojechaliśmy do mojego domu. Chłopcy gadali jak najęci. I jak tu ich nie kochać? Kolejne kilka godzin spędziłam niesamowicie grając z nimi na Xboxie. Niestety musiałam zejść na ziemię - jutro rozpoczęcie roku szkolnego.
     Nie wyobrażałam siebie w szkole. Tyle się wydarzyło, wybiłam się z tego rytmu uczennicy. Choć w sumie poznam nowych ludzi. Ale teraz mam Zayna, spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, a do tego jeszcze moja piosenka. Trudno, to nieuniknione. Tylko jak powiedzieć, że jestem trochę zmęczona.. Nagle zadzwonił telefon.
- Halo..ok, zaraz będziemy...pa. Chłopaki słuchajcie, El zaprasza na imprezkę. Courtney, jedziesz?  - spytał Louis.
- Nie dzięki, muszę się wyspać. Jutro idę do szkoły. Może następnym razem.
- To ja też zostanę, później do was dojadę - stwierdził Zayn.
- Widzisz Courtney, i tak się nie wyśpisz - zaśmiał się Harry.
- Głomb - zaśmiałam się.
- Dobra, to my spadamy. Na razie.
    I tyle ich było widać, nastała cisza. Wtuliłam się w Zayna i tak staliśmy.
- Mogłeś z nimi jechać, ja i tak padam z nóg.
- Wolę patrzeć jak ty padasz z nóg ze zmęczenia niż oni w wyniku procentów - uśmiechnął się i pocałował.
- Idę się wykąpać - stwierdziłam.
- Dobrze, zaraz przyjdę do ciebie.

 *Zayn*

Niesamowite jak ta dziewczyna mnie zmieniła. Wolę tu teraz stać z papierosem w ręku, w samotności niż bawić się w najlepsze. Kocham ją jak jeszcze nikogo i czuję, że mógłbym dla niej zrobić wszystko. Od jutra sielanka się skończy. Ona idzie do szkoły, ja zaczynam intensywniejsze próby. Jestem pełen obaw, co do tego, kryzys jest niemal nieunikniony. Nie chcę jej stracić.

*Courtney*

Zdążyłam się wykąpać, choć w wannie siedziałam dobre 30 minut. Przebrałam się i zeszłam na dół. Znalazłam go na podwórku z papierosem w ręku. Nie usłyszał moich kroków, czymś bardzo zaabsorbowany.
- Jesteś na mnie zły?
- Nie, dlaczego tak myślisz? - zaskoczony spytał, jakby wybudzony z transu.
- Siedzisz tu od dobrych 40 minut, czekałam na ciebie.
- Przepraszam, zamyśliłem się. No, chodź tu do mnie - usiadłam mu na kolana i zmarszczyłam lekko nos.
- Ile spaliłeś? - spytałam ze zmartwieniem.
- Nie wiem, nie liczyłem.
- Zayn?
- Nie wiem, cholera wie. To moje zdrowie, nie czepiaj się. Chyba nie będziesz mi mówić ile mogę spalić fajek!
- Nie wierzę. Co ci jest? Co ci wstąpiło do głowy? - wyszłam z podwórka i usiadłam rozdygotana na oparciu kanapy. 
Cokolwiek miał na myśli, nie postąpił fair. Ja się tylko o niego martwiłam. Nie panowałam nad swoimi emocjami. Otępiała poszłam do sypialni. Po chwili Malik wszedł do owego pomieszczenia.
- Przepraszam cię. Nie wiem dlaczego to powiedziałem.
- Czyli jednak tak myślałeś. Super. Przepraszam, że się o ciebie martwiłam! Przecież to, że jesteś moim chłopakiem, nie znaczy, że mnie obchodzisz!
- To nie tak.. Po prostu boję się przyszłości...
- Aha, to jest powód, by się na mnie wyżyć! Brawo.
- Przepraszam, ja naprawdę...
Podeszłam do niego i go pocałowałam.
- Idź już. Chyba jednak ta druga opcja jest ciekawsza.
    
     Siedziałam oparta o drzwi, załamana zaistniałą sytuacją. Dlaczego tak się to potoczyło? Przecież ja go kocham! To nie powinno mieć miejsca. Potrzebuję spaceru. Narzuciłam szybko kurtkę i wyszłam. Już na progu doznałam zaskoczenia...