piątek, 29 marca 2013

Rozdział 8 : "Move your body"



               Osoby, które skomentują dostaną dedyki i będą mogły powiedzieć, co chciałyby, żeby się wydarzyło.

_________________________________________________________________________________________

                  Rano obudził mnie dzwonek do drzwi, wstałam ociężale i poszłam otworzyć. Przede mną stała Ana. Była ubrana w to.
- No nareszcie, cały wczorajszy dzień próbowałam się do ciebie dodzwonić! Co się z tobą działo?hjjjhhjisiuue


- Byłam z przyjacielem zwiedzać miasto.
- Ahaa a ten przyjaciel nie jest przypadkiem słąwny?
- No tak jakoś się złożyło - wzruszyłam niewinnie ramionami.
- Dobra, pogadamy o tym później, nie odpuszczę!
- Aaa boję się! - wybuchnęłyśmy śmiechem.
- A teraz biegiem ubrać się i idziemy na próbę.
- Jaką próbę?
- Ci ludzie z parku o tobie nie zapomnieli i The Mob chce cię w formacji. Wchodzisz w to? - mówiła o tym z takim entuzjazmem.
- No jasne! - wykrzyknęłam.
          Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i wzięłam dres na wszelki wypadek. Włosy związałam w kucyk i zeszłam na dół.
- Ładny jest - Ana się zaśmiała.
- Ale kto?
- Twój "przyjaciel". Słodko razem wyglądacie - pokazała mi nasze wspólne zdjęcie.
- On nie jest mój.
- Jeszcze - za tę odpowiedź oberwała poduszką. - Poznam kiedyś ich?
- Obiecuję.
               Po godzinnej wędrówce doszłyśmy do studia tanecznego, gdzie znajdowało się około dwudziestu osób.
- Kogo to moje oczy widzą. Courtney! - podszedł do mnie i pocałował w rękę - Jestem Sean Blake a to jest The Mob.
- Cześć.
- To co, idź się przebrać i zaraz zaczynamy.
Idąc do garderoby spytałam Anny czemu ona nie tańczy.
- Ja dzisiaj robię zdjęcia - machnęła przede mną lustrzanką.
Po pięciu minutach byłam gotowa. Kolejne dwie godziny były jednymi z lepszych w Londynie. Uczyliśmy się nawzajem różnych kroków, śmialiśmy się, ćwiczyliśmy układy, a Annabelle robiła nam przecudne zdjęcia.
- Wow, dziewczyno ty jesteś urodzona do tańca - zachwycał się Sean.
- Tak sądzisz? Raczej robię to co kocham, wkładam w to moje emocje i jako tako mi to wychodzi.
- Ładne mi jako tako - zaśmialiśmy się - Co powiesz na lody w ramach tego, że jesteś z nami? - obdarzył mnie cudownym uśmiechem.
- Hmm, no dobra, tylko pójdę się przebrać i pożegnać się z Aną.
- To co, za 15 minut przed wejściem? - wstał i podał mi rękę.
- Okej.
      Podeszłam do Any, która właśnie oglądała zdjęcia z dzisiejszej próby.
- Ana, nie miałabyś nic przeciwko gdybym poszła z Seanem na lody? - spytałam niepewnie.
- Nie, baw się dobrze. - zaczęła wstawać.
- Mogę to jeszcze odwołać.
- Nie musisz, naprawdę - chciała już odchodzić, ale ją zatrzymałam.
- Powiedz co się dzieje.
- To nie jest rozmowa na teraz, hm?
- I got it, Sean ci się podoba. Możesz być o to spokojna, mi nie. Znaczy, jest ładny, ale jeśli ktoś mi się podoba to Zayn. To będzie przyjacielski wypad, nic więcej i obiecuję, że ci wszystko potem opowiem.
- Dziękuję - przytuliła mnie - Pa, miłęj zabawy.

          Chwilę później szłam londyńskimi ulicami u boku niewątpliwie przystojnego chłopaka. Prawda była taka, że gdy go zobaczyłam i trochę poznałam, wiedziałam, że z mojej strony to będzie tylko przyjaźń. Za każdym razem gdy się uśmiechał, myślałam o uśmiechu Zayna. Może zaczynałam coś do niego czuć? Nie, to niemożliwe, znamy się niecały tydzień.
- Opowiedz coś o sobie, tzn. nigdy wcześniej cię tu nie widziałem, a na pewno bym cię nie przeoczył?
- Nie widziałeś, bo mieszkam tu od pięciu dni. Babcia mnie tu wysłała.
- Babcia?
- Tak, mama zmarła w trakcie porodu..z resztą nie chcę o tym mówić.
- Przykro mi..
- Dlaczego? Nie znałam moich rodziców, więc mnie to nie boli. Gorzej jest, jak tracisz rodziców po latach.
- Jaki chcesz smak? - właśnie doszliśmy do lodziarni.
- Zaskocz mnie - uśmiechnęłam się.
- Poproszę lody sorbetowe z arbuza i truskawki - spojrzał na mnie - dwa razy.
- Dziękuję. Ciesz się, że nie wziąłeś czekoladowych. Nienawidzę ich - uśmiechnęłam się cwaniacko.
- Uff, ja to mam szczęście.
    Poszliśmy do parku, usiedliśmy na ławce i zaczęliśmy się wygłupiać.


*Zayn*
     Nie miałem planów na dzisiejszy dzień, więc poszedłem do parku, jak to miałem w zwyczaju. Już z oddali było słychać ten charakterystyczny śmiech. Ujrzałem ją, lecz nie samą. Była w towarzystwie chłopaka. Nie chciałem, żeby mnie zobaczyła, więc założyłem kaptur i usiadłem na pobliskiej ławce. Przyglądałem się całej sytuacji i byłem zazdrosny. Z tych nerwów zacząłem palić papieros za papierosem...
*Courtney*
Może miałam złudzenia co do Seana, ale dla niego to wszystko było czymś więcej, więc aby wybrnąć z sytuacji, poszłam do domu. Pomachałam mu na pożegnanie i skierowałam się w już dobrze znanym mi kierunku.
                                                                           *Zayn*
Zobaczyłem, że Courtney zbliża się w moją stronę, więc szybko wyszedłem z parku. Postanowiłem, że muszę odreagować, zabawić się. Gdy wszedłem do klubu od razu wypiłem porcję alkoholu. I tak kieliszek za kieliszkiem...
                                                                      *Courtney*
Wróciwszy do domu, wykąpałam się, wysuszyłam włosy i zadzwoniłam do Valerie i Zosi. Te dwie rozmowy zajęły mi bardzo dużo czasu. Włączyłam na chwilę laptop i położyłam się spać. To był męczący dzień...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz